środa, 18 czerwca 2014

Chwile grozy :/



      W poniedziałek dostałam telefon z przedszkola że Jaś rozwalił sobie głowę. Buu rzuciłam wszystko i biegiem tak jak stałam a byłam akurat po treningu włosy mokre ubranie mokre przepocone przez chwilę naszła myśl żeby się przebrać ale w tych nerwach nie mogłam przypomnieć w co byłam ubrana zanim przebrałam się na trening (leginsy i koszulka) no i gdzie lezą więc Adasie pod pachę i bieg do przedszkola. A wyobraźnia pracuje. Adaś ryczy bo wyrwałam go z super zabawy. Dobrze że mamy minutkę niecałą do przedszkola. Biedny Jaś wystraszony ubranie całe we krwi na szczęście jak przyszłam już nie krwawił uff. Poczekaliśmy na karetkę która nas zawiozła do szpitala na szycie. Adaś został w przedszkolu na jakiś czas bo zadzwoniłam do tatkowego by zjechał z pracy i zabrał Adasia. Adaś płakał za mną pani Ania poszła z nim na plac zabaw by go uspokoić i nosił nawet na rączkach a on tak mamy szukał i już się uspokoił już było ok i za chwilę "choć mamy chutać (szukać)"
W karetce rozmawiał Jaś z sanitariuszem wszystko pamiętał jak się stało ufff
W szpitalu trochę czekaliśmy aczkolwiek byłam nastawiona na długie czekanie.


 Jaś bardzo bał się szycia znieczulenia itp .. no wiadomo nieznane straszy ogromnie leżał i płakał bo nie wiedział co go czeka. Na szczęście lekarz młody był tak  super pięknie wyjaśnił zaczarował, że wszystko poszło gładko i bez łez. Rozwalona ma na 3 cm i tylko dwa szwy.

Ewidentnie wina przedszkola. Jaś był z koleżanką pod tym koziołkiem.

foto z przed roku

i się podniósł i uderzył w śrubę na foto poniżej stare z przed roku widać je ale pani mówiła że są dłuższe, że aż widać z daleka jak się świecą w słońcu i że ich nikt nie zauważył i że bhb odbierała bla bla bla ech  bo w wakacje były wymieniane deski, malowane itp ... 
jak tam będziemy to sobie obejrzę te śruby !

fot. rok temu

Jaś powiedział że jak zobaczył krew to się bał że z niego wszystka ta krew wypłynie.
Bał się pierwszej nocy zasnąć że ten opatrunek zerwie w nocy, że się wykrwawi i umrze. To mi powiedział następnego dnia dopiero. A wcześniej jak leżałam z nimi i czekaliśmy aż Adaś zaśnie to pytał mnie czy on teraz przez to może umrzeć a tak mu tłumaczyłam że nie, teraz nie umrze.
:(((((
Rano jak się przebudził to był mega szczęśliwy usłyszalam wesołe
- mamo czy to już ranek ?
Jaki on był szczęśliwy zaraz po przebudzeniu.

... serce mi się rozrywa na tysiąc kawałków ...

Bardzo się zmienił siedzimy w domu a on nawet na Adasia nie krzyczy że mu budowle rozwala czy psoci w zabawie. Ryczeć mi się chce na to wszystko. Wiem że to wypadek i równie dobrze mogła się stać pod moją opieką bo my tam non stop na tym placu przedszkolnym. Dobrze że ok już dwie noce za nami nie było skutków ubocznych więc myślę że będzie dobrze teraz czekać na zrośnięcie.
A Jaś teraz już rozumie dogłębnie co to nie bezpieczeństwo jakie są tego konsekwencje. Już na daszek domku w przedszkolu nie będzie wchodził (2 metry wysoki) już teraz rozumie czemu na niego krzyczę za to i upominam non stop a on zawsze na przekór.


We wtorek mieli wycieczkę w zerówce tak się cieszył bo już pogoda nie jedną im imprezkę przeszkodziła a tu proszę. I to się trafiło na grzecznego bo on w przedszkolu aniołek, z dziewczynkami się bawi jak chłopcy łobuzują to już ucieka od nich, w grupie u niech większość chłopców, w ciągu  czterech lat przedszkola dwa razy stał w kącie i zawsze opłakane łzami dla niego to prawdziwa kara była. 

Ważne że dobrze jest.

8 komentarzy:

  1. szkoda Adasia
    niech wraca do zdrowia

    OdpowiedzUsuń
  2. ooooo Jasiu zdrowka i miejmy nadzieje ze juz nie boli ...pozdrawiamy.

    OdpowiedzUsuń
  3. uff! dobrze że tak to się skończyło, ale takie śruby powinni zabezpieczyć

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę, że u Was też zdarzenia niezbyt chciane wrrr, dobrze, że tylko tak to się skończyło. Ja z Maciusiem od małego non stop coś takiego przeżywam, a on panikarz koszmarny i jak Jasiek sobie w głowie ubzdurał z tym że umrzeć może to ten też tak ma i przeżywa i co gorsza te tłumaczenia nie zawsze pomagają :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale Adaś widzę jak Misiek, całe szczęście że faktycznie na tej ulicy nic nie było :( jedno co - u nas powoli do niego dociera też o różnych niebezpieczeństwach, choć zdecydowanie musi to albo sam przeżyć albo zobaczyć jak komuś się coś dzieje - bo teraz już gorącego kubka itp nie dotknie po tym jak się poparzył, na płoty też nie wchodzi po tym jak Maciek przeleciał i teraz z malutkich górek zjeżdża ale jak już tylko większa to sam z biegówki schodzi ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. A prawo jazdy tak mam, ale co mi po nim :(((((( zrobiłam je w 1997r. jeździłam dosłownie kilka razy i teraz bym od nowa musiała iść na kilka - kilkanaście godzin na naukę, ale po co skoro auta brak (za to kredyt wielki na skradzione rok temu pozostał - a ten przestał wcale płacić, więc niestety.... :( )

    OdpowiedzUsuń