środa, 24 października 2012

Pięć tygodni i nie tylko


Więc pojechaliśmy na tą zmianę opatrunku, a naczekaliśmy oj oj ale było warto :D. Pan doktor zostawił nas sobie na deser :D bo przyjął tych co i byli za nami, bo jak była nasza kolej to gipsownia była zajęta potem pielęgniarki nie było a potem musiał na oddział. Jak go potem zobaczyłam to jak zbawienie bo ile można czekać, ot taki los pacjęta. W gipsowni zlecił zdjęcie gipsu ( 5 tyg. go nosił) co uczynił jeden taki pan, pielęgniarce zlecił wypisanie skierowania na RTG rączki i poleciał na oddział mówiąc abyśmy przyszli tam do niego ze zdjęciem. Tak więc Adaś się nakrzyczał raz przy ściąganiu gipsu choć odbyło to się bez piły, drugi wrzask był podczas robienia zdjęcia, szwagier go trzymał ja trzymałam podkładkę i palce jego ( co widać na foto). Na zdjęcie długo teraz się nie czeka i raz dwa byliśmy na oddziale odszukałam doktora popatrzył na foto i stwierdził że jest wszystko ładnie i wyciągamy druty. I to był trzeci wrzask długi Adasia w zabiegowym na oddziale. Zanim wyciągnął to porządnie obmyli mu rączkę i zdezynfekowali itp. no trwało a on tak krzyczał bo łez nie było. Biedak. 
Ale najważniejsze że to już koniec, a za dwa tygodnie na kontrol chce doktor zobaczyć jak operuje paluszkiem i coś wspominał że by się przydało jakąś nakładkę na palec by mu się prostował od góry.
 W środku widać jak ładnie mu kość wyprostował.

tak było 


a tak jest i widać te druciki co siedziały



Teraz o tym nie tylko ...
W nocy z poniedziałku na wtorek było strasznie. Adaś poszedł spać po  godz.22
 wstał po północy i tak wrzeszczał do 5 rano. Chciał nie wiem co by go puścić chyba do pokoju gdzie śpi Rysiowy z Jasiem. Miałam dość bo jak on zasnął nad ranem to mi ząb zaczął boleć. Wstał 6,30 wyspany porządnie, ja i tak miałam wstać tak mniej więcej co by naszykować wszystko na wyjazd. Adaś w dzień usnął jak wracaliśmy już z Białego stoku i przespał całą drogę czyli 2 godziny - budziłam już na miejscu. wczoraj białka miał czerwone od tego wrzeszczenia + to jego niewyspanie. Wczoraj z kolei bolał mnie żołądek -cały dzień głodna- a jak wróciliśmy to usmażyłam jajek i to był błąd co prawda to dwa jaja mi Adaś zjadł ja jedno ale mi to wystarczyło jej zmęczenie i ten ból :( Spałam na stojąco w domu. W końcu nadszedł czas na spanie dzieci i tak godz. 20 z minutami wszyscy byliśmy gotowi lulu Adaś usnął szybko ja też zdążyłam się drzemnąć i godz. za 6 minut 21 Adaś się obudził. Rysiowy, który nie spał jeszcze jak usłyszał że on nie śpi to zabrał go do siebie i tak z nim "wojował" do po 22 potem wstałam zapakowałam dop wózka u zalulałam przełożyłam do łózeczka i spał do prawie godz.7 ufff.

Co jeszcze ... We wtorek prowadzę Jasia do przedszkola na 8,30. Pani tylko mnie widząc mówi że ... wie pani co wykrakała pani ten angielski jest właśnie dziś rano ... czyli na 8,00 We mnie się zagotowało bo dzień wcześniej pytałam pani owe czy na pewno nie ma jutro angielskiego bo ja i nie tylko ja w te dni muszę prowadzać wcześniej Jasia, bo on zapisane ma w umowie że co dzień jest od 8,30 a że dodatkowe zajęcia są rano jak np. angielski to muszę go prowadzać rano oczywiście dodatkowo kosz 2,5 za godzinę dopłacam. Pani powiedziała ze wparowała pani od angielskiego rano i że będzie jednak angielski teraz rano. Powiedziałam że nie zapłacę za tą godz. ba pół godziny angielskiego te 5 zł bo nie mam za co  i to nie z mojej winy dziecko moje nie poszło więc dlaczego mam być stratna. A pani od angielskiego miała szczęście że się śpieszyłam ( bo ten wyjazd do Białegostoku) bo bym poszła poczekała i powiedziała jej jak ja to widzę te zmienianie co chwilę planu, gorzej jak w szkole, ręce opadają inne zajęcia nie ma problemu godziny stałe od razu są a tu proszę. Nawet panie przedszkolanki narzekają ale wiadomo jak to w pracy ponarzekać pewnie mogą i trzeba kogoś z zewnątrz by porządek zrobić.
Dziś rano w szatni na tablicy widzę że jest nowy plan no i zobaczymy jak długo się utrzyma.
A pani wzięła Jasia i jeszcze jednego chłopca i zaprowadziła tam na górę i dobrze niech baba wie co zrobiła.

Jednym słowem we wtorek miałam porządnie ciśnienie podniesione od rana.


9 komentarzy:

  1. Hej .Fajnie ze Adaskowi wszystko sie zagoilo tak jak powinno ....A co do angielskiego Jaska ,brak slow ....Jak tak mozna ,przeciez kazdy ma swoje plany ...co i jak ....?Mam nadzieje ze sie to juz nie powtorzy .A tObie KOCHANA wiecej snu i odpoczynku zycze !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. najważniejsze, że z łapką Adasia już jest ok :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się, że z rączką jest już wszystko ok, co prawda męki pańskie zanim się doczekaliście na dodatek po fatalnej nocy, ale teraz już powinno być coraz lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  4. A z tym angielskim to faktycznie masakra jakaś u Was wrrr i nie dziwię się, że ciśnienie od razu skacze. Ale u Was wiesz co za dodatkową godzinę taniutko dopłacacie bo u nas jest 10zł!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ściskam Was mocno i buuuuziaki posyłam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. no to i ja bym miała podniesione ciśnienie:-)masakra, co za czysta głupota i egoizm!a jak ja się cieszę,że Adasiowy paluszek się goi!to cudownie,że mieliście takiego fajnego i co najwaznijesze dobrego lekarza!teraz już będzie tylko lepiej!to cudownie...:-)My jestesmy w trakcie wychodzenia trójek, mam dosyć!:-)niech już będzie spokój i...wiosna!!Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  7. Asiu normalnie jak masz umowę od jednej do drugiej godziny to godzina kosztuje 2,70zł, ale w takich przypadkach jak jest u Was z tym angielskim że przyprowadzasz wcześniej lub zostaje później niż jest określone w umowie to płaci się 10zł za godzinę - paranoja jakaś i ponoć w zeszłym roku to były wielkie kłótnie o to bo sporo dzieci właśnie te zajęcia miały poza czasem, ale jedno co dobre, że w tym roku te wszelkie zajęcia dodatkowe są tak organizowane dla dzieci aby były w godzinach ich pobytu. A u nas Maciek jest na 6 godzin zapisany od 8 do 14 więc płacę za jedną godzinę więcej (2,70) plus wyżywienie (5,50zł dziennie) no i te wszelkie dodatkowe zajęcia.

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej Wam.Nacierpiał się Adasiek, ale fajnie, że już jest po wszystkim i że z rączką wszystko dobrze. A z tym angielskim to rzeczywiście zamieszanie i nie dziwię się, że nerwa masz. Uściski.

    OdpowiedzUsuń
  9. Asia podziwiam ja bym tam nie dała rady... ale najważniejsze, że z rączką wszystko ok :))))

    OdpowiedzUsuń